Komentarze: 1
Parę dni temu pisałem o snach... Wspominałem przy tym o miłości...
I jednego się dowiedziałem... Miłośc jest zdradliwa i miesza w życiu
w najmniej odpowiednich momentach...
Wczoraj się spotkałem z pewną dziewczyną. Było to nasze drugie spotkanie.
Na pierwsze czekałem w sumie półtora miesiąca...
Standard: brak czasu, potem obóz, następnie remont w domu...
Jakoś w końcu udało mi się Ją wyciągnać na ten spacer...
Jednak przez cały czas, aż do owego spotkania, miałęm wrażenie, że
jak już się ze mną spotka, to tylko dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości..
Na smaym spotkaniu było inaczej... Rozmawialiśmy bite trzy godziny i muszę
przyznać, że rozmawiało mi się z Nią wspaniale...
Parę dni później zgadaliśmy się, ze można by było jeszcze się spotkać..
Ale minęły dwa tygodnie i nic... Dopiero dokładnie dwa tygodnie po pierwszym
spotkaniu dogadaliśmy termin..
W czasie pomiędzy spotkaniami cały czas odnosiłem wrażenie, że
mnie unika, a jak już będzie się chciała ze mną spotkać, to tylko z grzeczności...
...spotkaliśmy się wczoraj. Najpierw "spacer".. W cudzysłowie dlatego, że
spacerem trudno to nazwać. Chód był trochę za szybki jak na spacer..
Oczywiście dużo rozmawialiśmy...
Następnie wizyta w pubie... Podczas wizyty w wyżej wumienionym lokalu cały
czas rozmawialiśmy.. I właśnie podczas rozmowy... Coś poczułem...
I tak myśle... W jednej dziewczynie byłem zakochany trzy lata...
I nagle, w ciągu 7 godzin, w łącznie które się spotkaliśmy, wszystkie
dawne uczucia straciły znaczenie... Narodziła się we mnie nowa miłość...
Tylko jak Jej to powiedzieć Bo cały czas odnoszę wrażene, że spotkała
się ze mną tylko ze względu na to, żebymi nie sprawić przykrości...